Przejechane kilometry: 50.00 • Czas jazdy: 02:36 h
• Prędkość średnia: 19.23 km/h
O 10.30 stawiamy się na Karolku w dwuosobowym składzie: Jesse i ja. Niestety Sznib miał problemy z netem więc nie przeczytał o zmianie godziny. Wielka szkoda...
Pomysł na trasę: brak. To najłatwiejsza opcja: jedziemy trasę maratonu. Trasa znana i lubiana więc nie będę jej opisywał. Jak kogoś interesuje to wrzucam ślady z endomondo:
Po zjeździe 100 zakrętów czekając na mostku zacząłem się bawić telefonem. Finał tego był taki, że się zresetował. Dlatego właśnie ślad jest w dwóch częściach. Nie daliśmy radę wjechać na premię górską z powodu błota więc pojechaliśmy troszeczkę naokoło. O dziwo kręciło się dużo rowerzystów. W lecie się tylu nie spotyka :D
Dzięki za wypad :) Może uda się jeszcze za tydzień ;)
Przejechane kilometry: 52.00 • Czas jazdy: 02:49 h
• Prędkość średnia: 18.46 km/h
Na dzisiejszy dzień nie miałem żadnych planów, ale na pewno nie planowałbym kręcenia. Po 8 wchodzę na przemyskieforumrowerowe.ugu.pl i widzę, że jest planowany wyjazd w teren o 9. Rzut okiem na zegarek - dam rade. Nawet nie popatrzyłem na termometr, ale na wszelki wypadek wziąłem szalki, grubsze rękawiczki i czapkę.
Kilka minut przed 9 melduję się na Karolku. Za chwilę dojeżdża Jesse oraz Gitu. Chwilę gadamy i w drogę.
Najpierw na Zniesienie przez m.in. Tatarską, Przemysława, później wjeżdżamy do lasku. Podjazd idzie dosyć sprawnie. Dojeżdżam pierwszy i czekam na resztę. Następnie kierujemy się na 100 zakrętów. Trzeba było mieć oczy dookoła głowy i być cały czas skoncentrowanym żeby nie zaliczyć spotkania z ziemią - mokre liście, błoto, kamienie. Kolejnym naszym celem był podjazd pod fort oraz zjazd singlem. Pierwszy raz udało mi się przejechać cały techniczny odcinek. Nie taki straszny jak mi się wydawało :D. Wyjeżdżamy na asfalt i przez kawałek jedziemy trasą maratonu. Na początku Dybawki Górnej odbijamy w prawo gdzie czekał nas lekki podjazd.
Po podjeździe leśną ścieżką zjeżdżamy kolejnym ciekawym odcinkiem do Dybawki Dolnej. Następnie kawałek asfaltem i na serpentynach skręcamy w prawo na kolejny leśny odcinek. Bardzo wąska ścieżka w licznymi pniami i korzeniami. Udaje się przejechać bez gleby. W Dybawce Górnej dłuższa przerwa, zjeżdżamy do asfaltu, wjeżdżamy na utwardzoną drogę i kolejny podjazd. Na końcu wioski w lewo, później w prawo i ponownie w lewo. Po kilkuset metrach dojeżdżamy znowu na wjazd singla z maratonu. Przejeżdżamy go i po dojechaniu do asfaltu w lewo w kierunku Prałkowiec.
Kolejnym naszym celem jest Lipowica. Wybieram z kilku rozważanych dróg dojazd na "górę" przez ulicę Wołodyjowskiego. Jak się później okazało było to prawie samobójstwo. Po dojechaniu do głównej ulicy odbijamy w lewo, a następnie wjeżdżamy do lasu. Po kilku km w lesie i jednym zgubieniu przewodnika (Jesse) rozstajemy się. Ja z Gitem lecimy w dół serpentynami do Przemyśla. Następnie na obwodnicę i na myjnię na Boh. Getta. Szybkie mycie i z tego miejsca już każdy w swoją stronę.
Wypad bardzo fajny. Super, że pogoda była piękna i towarzystwo dopisało :)
Niestety padł mi całkowicie licznik i muszę się posłużyć statystykami Gita.
Przejechane kilometry: 67.00 • Czas jazdy: 04:11 h
• Prędkość średnia: 16.02 km/h
Z domu wyjeżdżam z lekkim spóźnieniem o 8.30. Jechało się bardzo przyjemnie. Tylko czasami gdy zawiało to robiło się zimniej. Gdy dojeżdżam na Rynek słyszę syczenie z tylnej opony. Szybko znajduję dziurę, a w niej kawałek szkła. W miarę sprawnie udaje mi się wymienić dętkę i jestem gotowy do jazdy. Na początku krótka odprawa i przypomnienie zasad obowiązujących na rajdzie, sesja zdjęciowa i jedziemy. Najpierw przez Dworskiego, Batorego i Lwowską do Medyki. Tam krótki postój i możliwość wymiany waluty. Jako wycieczka przejście piesze przechodzimy bardzo sprawnie. W Szeginiach zbieranie grupy, pierwsze zakupy i możemy jechać dalej. Na pierwszym skrzyżowaniu skręcamy w prawo w kierunku Popowic.
Jak widać na zdjęciu droga jest w świetnym stanie, a jazda nią to czysta przyjemność. Z krótszymi i dłuższymi przerwami dojeżdżamy do Popowic gdzie odbijamy na fort Maruszki Las. Żeby się do niego dostać trzeba pokonać kamienisty podjazd. W czasie wjeżdżania na górę lekko zaczyna kropić. Szybko chowamy się w zabudowaniach fortu gdzie czeka nas kolejna przerwa.
Kolejnymi naszymi celami są forty Popowice i Dziewięczyce, które z mniejszymi i większymi problemami są zdobywane. Warto dodać, że mżawka przekształciła się w konkretny deszczyk i wjazdy/zjazdy po trawie/błocie niejednemu/niejednej z nas podniosły ciśnienie (oczywiście z pozytywnym tego słowa znaczeniu).
Droga powrotna odbyła się tą samą ścieżką, ale wzbogaconą o przeszkody w postaci licznych kałuży. W czasie powrotu spotkaliśmy więcej aut, ludzi i zwierząt – wszyscy się obudzili :D
Pozdrowienia, dla wszystkich uczestników rajdu i podziękowania dla organizatorów, którzy podjęli się trudu zorganizowania tak wspaniałej wycieczki :)
Z czasem powrzucam linki do zdjęć, których dzisiaj zostało zrobione tysiące.
Przejechane kilometry: 60.00 • Czas jazdy: 03:12 h
• Prędkość średnia: 18.75 km/h
Wreszcie udało się załatwić problem strzelania. Winien był zatarty bębenek w piaście. Szkoda, że trwało to tyle czasu.
Umawiamy się z Bartkiem i Arkiem na 10.30 pod pomnikiem Orląt. W drodze do Przemyśla spotykam Bartka i dalej jedziemy razem. Wstępujemy jeszcze do Gyvera po dętki, ale sklep niestety nieczynny. Zjeżdżam Słowackiego i gdy dojeżdżam do Plac na Bramie dostaję telefon, że Bartek przebił koło. Kupujemy dwie dętki w sklepie na Kazimierzowskiej i z problemami wymieniamy ją. Pod pomnik docieramy kilka minut po 11.
Szybka odprawa i jedziemy. Najpierw przez Kmiecie do Ostrowa, gdzie dołączają do nas Andrzej i Adam. Cała wycieczka zatrzymuje się przed wjazdem do Bełwina i tam dowiaduję się, że Bartek wrócił do domu bo miał problemy z rowerem. W Bełwinie cały czas w górę gdzie lasem dojeżdżamy przed Korytniki. W międzyczasie ja z Arkiem i dwoma członkami grupy puściliśmy się szybciej do przodu szutrową drogą. Dojeżdżamy do asfaltu i czekamy na resztę. Po chwili dostaję telefon z pytaniem: "gdzie jesteście?". Niestety goniąc za dwoma Panami (jeden na KTM, drugi na Giancie) przeoczyliśmy skręt w lewo. Musieliśmy się wrócić. Wysłano za nami ekipę ratunkową, którą spotkaliśmy pod koniec drogi. W czasie drogi jeden z chłopaków urywa pedała tak, że gwint zostaje w ramieniu korby...nie ciekawie. Po dojechaniu do przewodnika dostajemy reprymendę i zaczynamy zjazd do Hołubli.
Bardzo ciekawy odcinek. Na drodze sporo błota, ale udaje się wymijać. Kilka zakrętów było dosyć zdradliwych, ponieważ nie wyglądały groźnie a niesamowicie wynosiły do zewnątrz. Po zakończeniu zjazdu dojeżdżamy do reszty, która na nas czekała. Dowiadujemy się, że jedna z uczestniczek zaliczyła glebę na tymże zjeździe i troszeczkę się porysowała. Na szczęście mogła kontynuować jazdę.
Gdy ruszaliśmy poczułem, że trochę rzuca tyłem. Przebite koło. Dopompowaliśmy trochę i jadę do następnego postoju, ponieważ wszyscy już pojechali, a nie chcieliśmy się zgubić. Nie musiałem długo czekać na dłuższą przerwę i wymieniam dętkę. Szybkie pompowanie, ustawienie hamulca i można jechać dalej. Dalsza część trasy już bez większych przygód.
Pod Gromadę dojeżdżamy razem w jednej grupie. Spotykamy tam Izę i Weronikę, które szły trasą pieszą. Jemy po dwie kiełbaski do tego bigos, trochę wody i można jechać do domu. W miejscu grillowania spotkałem masę znajomych osób: nauczyciele z gimnazjum nr. 3 (rajd klubu Gimstopy), nauczyciele z SP 11 oraz Pana Janka, który prowadził rajd pod koniec lipca :)
Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich uczestników rajdu, opiekunów, przewodników oraz organizatorów :)
Zdjęcia będą za jakiś czas (będzie to zbieranina z różnych stron bo ja nie robiłem zdjęć).
14.10 jest planowany rajd na Ukrainę. Trasa ok. 60km. Jeszcze się zastanawiam nad wzięciem udziału ;)
Przejechane kilometry: 71.00 • Czas jazdy: 03:51 h
• Prędkość średnia: 18.44 km/h
Po 9 wyjeżdżam z domu - kierunek Krasiczyn. Sprawnie przejeżdżam do Grochowiec gdzie spotykam "sakwiarzy" z Gdańska. Pytają o dojazd na Koniuszę i zastanawiają się czy jechać asfaltem czy szlakiem. Powiedziałem im, że na szlaku mogą się spodziewać bagna z racji wycinki drzew, chwilę pogadaliśmy i dalej w drogę. Szybko dojeżdżam do "stu zakrętów", które idą dosyć sprawnie. Później do Dybawki Górnej i odbijam w prawo na Krasiczyn. Tam właśnie posiedziałem chwilę u Huberta. Wyjeżdżając z Krasiczyna musiałem się wrócić do Dybawki i wjechać na trasę maratonu, ponieważ zależało mi na wjechaniu na premię górską. Tak też zrobiłem. Chwilę później dojeżdżam do Zalesia (tam spotykam stado? dzików) i w dół prosto na singla. Zjazd był o tyle ciekawy, że był zbombardowany przez traktor, a zaschnięte błoto nie ułatwiało jazdy...
Później szybki przejazd singlem, trochę asfaltu i zaczyna się podjazd pod premię. Poszło całkiem nieźle z czego jestem zadowolony :) Następnie zjazd do Rokszyc i tutaj zjeżdżam z trasy maratonu. Część trasy Brylińce - Gruszowa bez większych przeżyć (może poza 3 miłymi turystkami, które spotkałem :D).
W Huwnikach chwila przerwy pod sklepem i jazda na górę czyt. Kalwarię Pacławską. Nie wiem dlaczego, ale szło strasznie. Istna mordęga. Na szczycie siadam na chwilę i odpoczywam. W miarę szybko się zbieram i zjeżdżam drugą stroną. Zaraz na początku zjazdu poczułem, że nie mam lampki w kasku...suuper :/ Wracam się powoli jej szukając. Znajduję ją dopiero w miejscu gdzie siedziałem. Następnie do Sierakośćc i tam odbijam na szutrową drogę, która doprowadziła mnie do Młodowic. Później Kupiatycze, Hermanowice i jestem w domu :)
Przejechane kilometry: 51.00 • Czas jazdy: 02:36 h
• Prędkość średnia: 19.62 km/h
Na początku planowałem dotrzeć do Leszczyn przejeżdżając przez Kalwarię, ale plany się zmieniły. Najpierw wjazd na Zielonkę, dojazd w okolice Rokszyc i przed samymi Brylińcami w lewo na Gruszową. Szybki zjazd do Huwnik i wspinaczka na Kalwarię Pacławską szutrową drogą. W czasie jazd spotykam kolegę z klasy, chwilę gadamy i jazda dalej. Odradził mi jazdę w kierunku Leszczyn jeżeli nie znam drogi bo mogę nie zdążyć wrócić. Po dojeździe na górę stwierdziłem, że i tak chyba nie dam rady tam jechać więc zjazd asfaltem do Huwnik. Następnie na Sierakośce, Młodowice, Kupiatycze, Hermanowice i do domu.
Ślad z gps pojawi się jak uporam się z problemem blokowania uploadowania. Nie wchodzą ani zdjęcia ani .gpx
Przejechane kilometry: 52.00 • Czas jazdy: 02:33 h
• Prędkość średnia: 20.39 km/h
Jako, że wolny czas trzeba wykorzystywać o 9.00 rano wybrałem się trochę pokręcić. Najpierw na Zielonkę, później w las, na Kruchel, następnie w stronę Dybawki, do Krasiczyna przez Olszany pod Brylińce. Stamtąd do Koniuszy i przez Aksmanice, Fredropol do Kormanic. Tam dłuższy postój i powrót do domu przez Kniażyce, Grochowce i Pikulice.
Teraz pozostaje tylko czekać na mecz Polska-Grecja. Oby poszło chłopakom jak najlepiej :)
Przejechane kilometry: 53.00 • Czas jazdy: 03:20 h
• Prędkość średnia: 15.90 km/h
Przed 10 spotkanie na dolnym parkingu przy cmentarzu i start. Wyjeżdżamy pod Kopiec, później przez Zielonkę i wjeżdżamy do lasu. Tam kierujemy się w stronę niebieskiego szlaku. Docieramy w miejsce rozwidlenia się dróg, odbijamy w lewo i jesteśmy już na szlaku. Byliśmy przygotowani na masę błota, gałęzi itd., ale było ku naszemu zaskoczeniu bardzo sucho. Gdzieniegdzie kilka kałuży. Większy problem był z gałęziami. Co chwilę pniaki, pozostałości ze ścinki. Często musieliśmy zsiadać i targać nasze rowery w rękach. Przejeżdżamy przez las i lądujemy w Koniuszy. Tam krótka przerwa na fotki i jazda dalej.
Zjeżdżamy wzdłuż lasu polaną. Decydujemy się na odbicie w prawo na Gruszową zamiast kontynuować jazdę niebieskim szlakiem. Droga do Huwnik zajęła nam kilka minut. Chcemy wstąpić do sklepu, ale niestety był zamknięty więc wracamy się kawałek, przeprawa przez Wiar i zaczynamy podjazd pod Kalwarię Pacławską.
Poszło dosyć sprawnie i szybko. Na „górze” wizyta w sklepie (tym razem otwarty :D), uzupełnienie bidonów i zjazd. Następnie ponownie do Huwnik i podjazd pod Chyb, również szybko i sprawnie. Dojeżdżamy do Fredropola, a następnie skręcamy do Kormanic. Tam dłuższy postój na posiłek i sprawnie wracamy do Przemyśla.
Czasami współczuję mieszkańcom równin, że nie mają gdzie pojeździć ;)
Nazywam się Mateusz. Jestem z miasta Przemyśl.
Z bikestats.pl przejechałem już 3623.91 kilometrów w tym 1038.76 w terenie.
Jeżdżę z prędkością średnią 19.70 km/h i to mi wystarcza .